piątek, 14 kwietnia 2017

Siberian Nights: O konkursie tańca i chorobie

   Od zawsze mówiono, że jest dobrym tancerzem. Potrafił zatańczyć walc wiedeński, angielski, tango, fokstrota, a nawet rumbę. Mimo to nie chwalił się tym na prawo i lewo. Była to jego jedna z tajemnic, które ukrywał. Ta umiejętność w niczym nie była mu potrzebna. Przecież nie mógł zabijać w rytmach rock and rolla. Nikt o tym nie wiedział, z wyjątkiem Ozaki, która trzymała go pod swoimi skrzydłami od małego dzieciaka. Ba! Sama bacznie obserwowała jego wyczyny. Nie ćwiczył z myślą, że może zapomnieć kroków ponieważ pamiętał je doskonale. Taniec to jak nauka chodzenia - o tym nie da się zapomnieć. Wszyscy znali Nakaharę z jednej strony, poznanie drugiej mogłoby zszargać  reputację, na którą latami pracował. Całymi dniami zakrzątał głowę tajemniczym mordercą, chcącym wrobić Portową Mafię do tego występku. Zwykle chronił swój własny tyłek, lecz tym razem ciekawość go przerosła. Była to dość zagadkowa śmierć, ktoś zaplanował to zrobić z dala od kamer, w miejscu gdzie widoczność była utrudniona. Z tego powodu mężczyzna gryzł swoje wargi aż do krwi. Co z tego miał? Tylko metaliczny posmak w ustach. Spojrzał za okno, słońce zmierzało ku zachodowi. Niebo zostało zabarwione na kolor pomarańczowy, on jednak nie widział w tym nic nadzwyczajnego. Normalna pora dnia, po której nadchodził mrok. Czas bezpańskich psów. Sam takowym był, należał do bandy z niezbyt przyjemną renomą. Wykonywał rozkazy, gdyż taki był jego sposób na życie. Nie narzekał. Z serfowania w swoich myślach obudziła go piękna, czerwonowłosa gejsza. Spojrzał na nią nieprzytomnym wzrokiem i poklepał swoją twarz dwa razy, aby wrócić do pracy. Kobieta oparta o ścianę patrzyła na byłego wychowanka, jak próbował zrobić porządek tu i ówdzie.

—  Wszędzie musi być nienagannie czysto, prawda?

— Tak mnie uczyłaś - mruknął cicho.

— Moje lekcje w końcu się do czegoś przydały.

  Na twarzy zagościł uśmiech, jednak po chwili został on zastąpiony ponurą miną. Szanował ją za to, że pokazała jaką ścieżkę ma obrać w swoim życiu oraz za porady dotyczące przeżycia tutaj. Jako czternastolatek został tu przywieziony, zostawiony na pastwę losu krążył po siedzibie bez celu. Dopiero po pewnym czasie został zauważony przez młodą kobietę, która natychmiast go do siebie przygarnęła. Czas jaki spędzał z Kouyou nie trwał zbyt długo ponieważ w wieku szesnastu lat został wysłany na pierwszą misję. Od tamtej pory musiał sam sobie radzić, a czerwonowłosa po kryjomu go obserwowała. Dwa lata później został bezwzględnym egzekutorem. 

— Rzadko mnie odwiedzasz chyba że wtedy, gdy czegoś ode mnie oczekujesz.

— W tej kwestii jesteś nieomylny. Chciałabym cię prosić o pomoc, a raczej o przysługę.

Mężczyzna popatrzył na nią zagadkowo, oczekując przy tym dalszych wyjaśnień.

— Mój znajomy ma córkę i ona jest świetną tancerką. Miała wystartować w konkursie tanecznym, jednak jej partner miał wypadek, przez co ma złamane obie nogi. Pomyślałam, że...

— Nie - skwitował rudowłosy i usiadł na parapecie zapalając papierosa. 

— Nawet nie pozwoliłeś mi dokończyć.

— Kouyou do jasnej cholery, kim ja jestem?! Nie bawię się w odstawianie szopek na parkiecie, poza tym wiesz jaki to miałoby wpływ na moją późniejszą pracę.

— Ciągle myślisz o tym co robisz. Sprawy nabrały poważny obrót ze względu na ostatnie wydarzenia, jednakże chciałabym abyś przyjął prośbę od swojej byłej opiekunki.

— Dość! - krzyknął, po czym ruszył w stronę drzwi - Nie i koniec, nie będę błaznem.

Ozaki otworzyła drzwi i sama stanęła w progu.

— Widzę, że praca jako egzekutor naprawdę cię wciągnęła. Będę musiała przeprosić znajomego. Szkoda, bo jego córce nie zostało wiele czasu.

  Pomiędzy nimi nastała niezręczna cisza. Chłopak powoli się odwrócił i na nią spojrzał. Powiedziała to takim smutnym głosem, a za razem tak przekonywującym że zaczęło poniewierać go od środka. Tłumił myśli, lecz chciał je jak najszybciej uwolnić. To prawda, zależało mu tylko i wyłącznie na pozycji, którą obejmował. Nie mógł dopuścić, aby od dawna skrywana tajemnica wyszła na jaw.
Poprosił byłą podwładną, aby podała więcej szczegółów. Dziewczyna nosiła imię Harumi i była ciężko chora, niebieskooki nie mógł nawet zrozumieć ani wypowiedzieć nazwy choroby. Miała tylko siedemnaście lat. Ten turniej miał być jej ostatnim, po którym zostanie przewieziona do szpitala. Nie pozostało mu nic innego, jak tylko wyrazić na to zgodę. Zrobił to z ogromną łaską, nie dla czerwonowłosej, ale dla nieznajomej. Choć raz mógł poczuć co oznacza bycie dobrym samarytaninem. Tak oto Nakahara Chuuya ostatecznie wziął udział w tanecznym przedsięwzięciu. 
   Kilka dni później przybył na spotkanie z dziewczyną, której miał pomóc. Zauważył ją siedzącą przy stoliku. Błądziła gdzieś spojrzeniem za oknem. Jasno brązowe podkręcane włosy przykrywały jej ramiona, zaś ubrana była w błękitną koszulę i beżową spódniczkę do kolan. Takiego samego koloru miała torebkę, którą kurczowo trzymała przy sobie. Na pierwszy rzut oka nie wyglądała na chorą, jedynym znakiem rozpoznawczym było blade lico i podkrążone oczy. Wyglądała dość chudo, miał wrażenie że lekki podmuch wiatru mógłby przewrócić tak wiotką osobę, gdyby była na zewnątrz. Podszedł do stolika i ściągnął fedorę, kłaniając się przy tym lekko. Nieznajoma popatrzyła na mniejszego z lekkim zaciekawieniem, lecz po chwili na jej twarzy zagościł uśmiech. Ucałował dłoń dziewczyny, zrobił to dość delikatnie ponieważ miał wrażenie, że mógłby ją uszkodzić mocniejszym uściskiem. Podał swoje imię oraz nazwisko, po czym usiadł naprzeciw niej. Harumi dość nieśmiało odpowiadała na jego pytania. Musiał uważać, aby jej do siebie nie zrazić, szczerze to nie lubił takich kobiet. Taki typ najbardziej go irytował; nieśmiałe, ciche lub same nie wiedzące czego chcą. Ogólnie nie gustował w płci przeciwnej, jednak teraz wyświadczał Kouyou przysługę. Następnym razem po prostu odmówi. 

—  Więc naprawdę pan dobrze tańczy? - zagadnęła cicho brązowowłosa. 

—  Tak, to tajemnica. I proszę mów mi Chuuya. Nienawidzę tego oficjalnego zwrotu.

   Widać, że to ją speszyło, gdyż zasłoniła ręką usta i wymamrotała ciche 'przepraszam'. On zaś tylko westchnął. Zaczynał powoli żałować, że pozwolił wciągnąć się w tę intrygę. Na co mu to było? Mógłby teraz spokojnie siedzieć w swoim biurze lub dla rozluźnienia wyruszyć na jakąś misję. W końcu zeszli na właściwy temat. Obiecał jej wspólne treningi aż do zawodów. Potem niestety będzie czekać ich rozłąka. Przytaknęła, choć widział rozczarowanie, które namiętnie w sobie skrywała. Zapewne miała nadzieję na coś więcej, lecz nie była w jego typie. Po krótkim zapoznaniu i rozmowie, oboje odeszli w swoim kierunku. Następnego dnia czekał ich pierwszy trening. Kiedy zaczęli tańczyć, musiał przyznać że dziewczyna robiła to całkiem nieźle. Żeby pokazać jaki jest utalentowany, przejął inicjatywę i zaczął prowadzić. Ta spojrzała na niego zaskoczona ponieważ poprzedni partnerzy nie byli tak dobrzy jak on. Czuła, że nie musiała praktycznie nic robić. Tak jakby trzymał ja na rękach i sam tańczył. Trenowali różne style tańca, ćwiczyli od rana do wieczora. Do momentu, aż będą perfekcyjni. Początkowo Nakahara uczęszczał na spotkania niechętnie, lecz wystarczyło kilka dni, aby to wszystko poszło w niepamięć. W końcu nadszedł dzień konkursu. Czas na przygotowania minął zbyt szybko, oboje tłumili w sobie stres oraz nerwy przed występem. Makijaż, dopasowanie strojów i wkroczenie na scenę. Przed nimi siedziało czterech sędziów oraz ogromna publiczność, która przywitała ich gromkimi brawami. Mężczyzna w życiu nie czuł się tak skrępowany jak teraz. Z kolei kobieta była oczarowana tłumem jak i oświetleniem, w końcu było to dla niej ostatnie show. Od pierwszego spotkania minęło trochę czasu, objawy choroby coraz częściej występowały. Mimo to nie chciała rezygnować, a on jej nie powstrzymywał. Nie chciał mieszać się w te sprawy. Jako taniec pokazowy wybrali fokstrota. Wykonali go bezbłędnie, tak jak na ćwiczeniach. Sprawnie i szybko, aby Chuuya mógł wreszcie zejść ze sceny. O dziwo otrzymali wysokie noty, lecz nie na tyle, żeby mogli wygrać. Kolejne występy pokazywały naprawdę wysoką klasę, większość uczestników była profesjonalistami, więc wcale nie ogarnęło go zaskoczenie. Po wszystkich występach oraz po naradzie jury, zajęli niestety czwarte miejsce. Niebieskooki prychnął z niezadowolenia, a jego partnerka wręcz przeciwnie; była szczęśliwa, bo nigdy nie stała tak blisko podium. Koniec końców jej marzenie zostało spełnione, a chłopak wreszcie mógł jak najszybciej się stąd ulotnić.

— Uciekasz już? - zatrzymała go centralnie przy drzwiach. 

— Konkurs dobiegł już końca, nie mam zamiaru tu zostać. A ty?

— Ja...jutro jadę do szpitala. Nie chcę wracać do domu. 

— To co cię tu trzyma? Ja też jeszcze nie wracam do siebie - skwitował, po czym wyminął ją i wyszedł z budynku. Harumi nie stojąc ani chwili dłużej, pobiegła za nim. Oboje ruszyli na spacer po mieście. Brązowowłosa uwielbiała patrzeć na nocne niebo, w dodatku temperatura wcale nie była niska. Wyobrażała sobie, że te jasne świecące punkciki to dusze zmarłych ludzi. Chciała jak najszybciej zawisnąć tam razem z innymi. Nie pytała o nic młodego egzekutora, po prostu szli razem w milczeniu. Nie wiedziała kim był z zawodu, nawet nie chciała wiedzieć. Szanowała jego skrytość, jedynie obdarzała go swoją wdzięcznością. Pomógł w tym ważnym dla niej dniu, nie pytał o nic. Choć wiedział o złym stanie zdrowotnym to wcale w to nie ingerował. Spotkała na swojej drodze godną osobę do zostania jej przyjacielem. Takim cichym, za którego uważała tylko jego. Nawet sam o tym nie wiedział. Tak bardzo chciała jeszcze skorzystać z ostatnich chwil swojej wolności, tak bardzo chciałaby zrobić wszystko co chciała w jeden dzień, lecz to było niemożliwe. Rudzielec pozwolił jej na chwilę radości udziałem w zawodach oraz spacerem przepełnionym ciszą oraz nostalgią. Od małego miała problemy ze zdrowiem, przez co większość swojego życia spędziła w rodzinnej rezydencji. Nie posiadała znajomych ani przyjaciół, miała nauczanie indywidualne. Myślała, że to co ostatnio się wydarzyło to był jeden wielki sen.

— Będę powoli już wracał - zagadnął pierwszy.

Kobieta przytaknęła głową.

— Dziękuję ci za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Wiem, że to było dla ciebie trudne, jestem ci za to ogromnie wdzięczna.

   Chuuya tylko pokiwał głową na znak, że rozumie. Na pożegnanie ukłoniła się i pobiegła w przeciwnym kierunku. On uniósł rękę w celu pomachania, lecz zaraz szybko ją opuścił. Co z nim było nie tak? Mógł chociaż odprowadzić dziewczynę pod drzwi. Poczuł, że w tym kierunku postąpił dość karygodnie. Wrócił do siebie i przygotował wszystko, co było mu potrzebne następnego dnia. 

   Za oknem panowała ponura atmosfera. Szare chmury zakrywały niebo, a deszcz zaczął padać na dobre. Od jego przygody z tańcem minęły dwa miesiące. Nie widział już młodej dziewczyny, której wtedy pomógł. Sprawa nad którą pracował dalej nie została wyjaśniona. Pomimo iż coś poszło do przodu to jednak nie zaszli wystarczająco daleko. Rudzielec chodził zdenerwowany  po siedzibie Mafii, nie potrafił znaleźć sobie zajęcia. Ciągle wracał myślami do tamtej chwili. W sumie mógłby pojechać do szpitala i ją odwiedzić, ale nie pozwolił mu na to honor, którym się unosił. A przecież miał tylko zatańczyć i dać sobie spokój. I tak też było. Dostał to, czego chciał, nie oczekiwał nic w zamian. Jednakże chciałby choć raz z nią porozmawiać. Coś mu podpowiadało, że jest jej to winny. Nie zwlekał ani chwili dłużej, tylko udał się do ambulatorium. Zaklął pod nosem, kiedy przypomniał sobie, że nie ma parasolki. Padało w najlepsze, akurat wtedy kiedy musiał wyjść. Został zmuszony przemoknąć, choć w tej chwili to nie było najważniejsze. Szedł szybkim krokiem, był coraz bliżej swojego celu. Miał nadzieję, że z Harumi jest wszystko dobrze.


—  O, Chuuya. Dokąd tak biegniesz? - po drodze zaczepiła go czerwonowłosa, która skądś wracała.

—  Muszę jak najszybciej coś załatwić, a ty skąd wracasz?

Milczała przez dłuższą chwilę, a to zaniepokoiło mężczyznę. 

—  Z cmentarza, a dokładnie z pogrzebu.

   Te słowa zapadły chłopakowi w pamięć. Po jego głowie zaczęły krążyć czarne myśli i w sumie miał podejrzenia na czyim pochówku była Kouyou. Niepewnie zadał jej to krępujące pytanie i niestety, ale to wszystko okazało się być prawdą. Dziewczyna o jasnobrązowych włosach zmarła kilka dni temu, a dzisiaj ją chowali. Po tej wiadomości opuścił głowę na dół i stojąc bez ruchu w deszczu, patrzył bez uczuciowo na swoje przemoczone buty oraz kostkę brukową. Przyszedł za późno, przypomniał sobie o niej po czasie. To wystarczało, aby mógł znienawidzić siebie. Uważał siebie za idiotę od momentu, kiedy nawet jej nie odprowadził. Nie zdążył przeprosić za swoje zachowanie, zapewne widziała w nim swojego przyjaciela. On zaś postąpił jak nie jedna fałszywa osoba. Nie umiał tego naprawić. Już nie.

—  Wszystko w porządku? - kobietę zmartwiło zachowanie chłopaka. Chciała dotknąć jego ramienia, lecz ten gwałtownie zrobił krok w tył prosząc ją, aby go nie dotykała. Podziękował za informację i odszedł w nieznanym jej kierunku.

Nie płakał ani nie krzyczał. Kumulował w sobie swoje humorki jak i to co czuł w tejże chwili. Nie reagował już na deszcz. Chciał zaspokoić swoje pragnienie dobrym i wytrawnym winem więc poszedł do baru Lupin, aby skosztować ich nowo dostarczone trunki.

C.D.N

Przepraszam za tak obkrojony rozdział, tu się aż prosi o rozwinięcie, ale oczywiście Akię i wena nie współpracują. Musze serio zrobić jakąś przerwę od pisania opowiadań. Nawet nie mam już ochoty na przewertowanie rozdziału i sprawdzeniu błędów. Mam nadzieję, że nie są one rażące. Pozdrawiam i do następnego!

2 komentarze:

  1. Wzruszyłam się ._. Biedny Chuuya. Najgorsze uczucie - żałujesz, że czegoś nie zrobiłeś :c Podoba mi się twój sposób pisania, Autorko. Życzę weny~

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, uszanowanko *kłania się* ja tu nowa, wczoraj przez przypadek znalazłam twojego bloga i dzisiaj przeczytałam wszystko. Za szybko mi zleciało :') Podoba mi się twój styl, masz ciekawe pomysły, bardzo dobrze trafiłaś w moje gusta. Przyjemnie mi się czytało i oczywiście mam nadzieję, że wena zacznie współpracować ^^ Jak nie to ją kopnę porządnie w tyłek.

    OdpowiedzUsuń