środa, 25 stycznia 2017

Afterlife III

    Moją głowę zajmowało masę myśli, o mniejszej jak i o większej wartości. Tylko jedna miała najwyższy priorytet. Przynajmniej tak uważałem. Ta przewodnia idea nie dawała mi spokoju. Kiedy tylko patrzyłem w jego stronę, coś podpowiadało mi, że muszę go chronić. Tylko jak? Ta koncepcja wcale nie była zadowalająca. Czas płynął nie ubłagalnie szybko, a ja nic nie mogłem zrobić, oprócz obserwowania go. Im bliżej niego byłem, tym bardziej popadałem w obłęd.  Im częściej Nakahara wpadał w kłopoty, tym częściej chciałem mu pomóc i pozbyć się tych, co stawali mu na drodze. Moje słowa były tylko porywistym wiatrem, które nic nie znaczyły, a dotyk przynosił chłód. Czasami zacząłem myśleć, czy aby dobrze postąpiłem odchodząc z tego świata akurat teraz, akurat w tym momencie. Zacząłem mieć żal do siebie, a jednocześnie pogardę, że zacząłem główkować o tym co zrobić, aby był bezpieczny. To jakiś totalny absurd, pomyślałem. Minął tydzień, odkąd postanowiłem z nim zostać. Codziennie wychodził z mieszkania pozostawiając za sobą jak zawsze należyty porządek. Następnie szedł do kwatery głównej, aby pozałatwiać wszelkie drobnostki. Dopiero potem jechał na prawdziwą wojnę, na której kazano mu stanąć i zmierzyć się z kolejnym wrogiem Mafii. Jego twarz jak zwykle nie wyrażała żadnych emocji. Na samą myśl o nim, skręcało mnie w środku. Wsiadł do jednego z czarnych BMW i pojechał na wyznaczone spotkanie. Był umówiony z osobą, która kiedyś sporo namieszała. Z kimś, kto ponosił cześć winy za śmierć Odasaku. Był to Sakaguchi Ango, który pod pretekstem pracy w gangu, szpiegował ich poczynania. Wszystko, by Wydział Do Spraw Nadnaturalnych Zdolności mógł wiedzieć, co Mori kombinuje. Gdyby nie to, może Oda dalej by żył. Nie miałem pojęcia, czemu to akurat Chuuya miał się z nim spotkać. Zwykle to robił szef, lecz tym razem padło na kogo innego.  Chłopak wysiadł  pod kolosalnym budynkiem Departamentu i wraz ze swoimi pachołami w czarnych garniturach wszedł do środka. Ja szedłem tuż za nimi. Za chwilę miałem ujrzeć twarz największego zdrajcy jak i winowajcy za śmierć drogiego mi przyjaciela. Mimo iż byłem tylko duchem, czułem złość. Wyczuwałem jego aurę, kiedy tylko wszedłem do budynku. Czułem z jego strony kompletną pustkę, tą irytującą obojętność. Gdybym naprawdę tu był, zmiażdżyłbym twarz tego cholernego okularnika na kwaśne jabłko. Kto wie, może nawet bym go zabił.
     Weszliśmy do gabinetu bruneta bez żadnego pukania. Siedział wyprostowany tuż za biurkiem i spoglądał bacznie na rozwalone wokół niego papiery. W ogóle nie patrzył na rudzielca, ani jego ludzi. Tak, jakby byli mu kompletnie niepotrzebni i obojętni. Nie wiedział jednak, że Chuuya nie należał do cierpliwych osób. Tak jak myślałem, niebieskooki nie wytrzymał i postawił nogę na biurku Ango. Zawsze zadziwiał swoim wygimnastykowanym ciałem. Okularnik ze znużeniem oderwał wzrok od dokumentów i spojrzał na nich.

—  Czego chcecie? - skwitował ich obecność krótkim pytaniem. Tego było już za wiele. W Nakaharze zapewne wrzało, tak wywnioskowałem po jego minie. Chłopak nie myśląc o niczym podszedł do okularnika, chwycił za marynarkę i podniósł, by móc go rzucić na podłogę. Zdumiewające, ile on miał w sobie siły, pomimo tak małego wzrostu.


 Posłuchaj czterooki, nie przyszedłem tutaj bawić się w głuchy telefon, jasne?! Są sprawy, o które muszę cię niechętnie zapytać.

   Mężczyzna westchnął, wstał i otrzepał swój odświętny ubiór. Powrócił na swoje miejsce, mijając rozwścieczonego herszta. Jakby nie obchodziło go jego zachowanie. Chciał ich zignorować, lecz Chuuya nie dał za wygraną. Skupiając całą swoją uwagę na nim sprawił, że za pomocą swojej umiejętności, brunet zaczął unosić się w powietrzu. Rzucał nim po gabinecie, dopóki ten nie otworzył ust.. 

— Zaczniesz gadać, czy jeszcze chcesz polatać? - rzekł rudzielec drwiącym tonem. 

Sakaguchi wstał i zaczął kaszleć. Nie wyglądał już porządnie tak jak przed chwilą. Syknął z bólu ponieważ całe ciało miał poobijane.  

— Wiedziałem, że Portowa Mafia nie cofnie się przed niczym. Kiedyś ją szpiegowałem, a teraz karma do mnie powróciła. 

— Bla bla bla...skończ te gadaninę i powiedz, czy wiesz coś na temat organizacji Black Rose i Chince, która im przewodzi? 

    Brunet odchrząknął i poprawił na nosie okulary. Z trudem powiedział Chuuyi to co wiedział. Kobieta ta nazywała się Yao Ming. Podobno nie tylko przewodniczy Czarnym Różom, ale też odpowiedzialna jest za handel narkotykami nie tylko w Azji, lecz również w Europie. Black Rose zawiera w sobie uzdolnione osoby, które są dobrze wyszkolone w walce. Bez przygotowania, nawet niebieskooki nie dałby im rady. Czarne garnitury jak i chłopak bez słowa opuścili jego gabinet, natomiast ja zostałem, by móc dalej patrzeć z obrzydzeniem na parszywą twarz Ango. Mój neutralny stosunek do sytuacji przerodził się w gniew, co spowodowało podmuch wiatru, który uniósł w górę wszystkie papiery leżące na biurku. 

—  Tyle czasu byliśmy przyjaciółmi, a ty postanowiłeś nas zdradzić... - mruknąłem, po czym dzięki swoim umiejętnościom narobiłem porządnego bałaganu w pomieszczeniu. Mina bruneta wyglądała dość zabawnie i dostatecznie mnie usatysfakcjonowała. Przerażenie namalowane na jego twarzy z powodu przedmiotów, które samoistnie latały po pomieszczeniu było lekarstwem na rozczarowanie, którym go darzyłem. Na koniec podszedłem do niego i położyłem obie dłonie na jego ramionach. Sakaguchi moment zesztywniał i stał jak sparaliżowany. 

—  Gdybym żył, na pewno leżałbyś już gdzieś martwy w rowie. Cieszy mnie fakt, że mogłem teraz zabawić się twoim kosztem. Na pewno kiedyś to powtórzymy!

   Po tej kwestii opuściłem pokój jak i obiekt. Wychodząc z niego usłyszałem krzyki dobiegające ze środka. Na mojej twarzy zagościł uśmiech i po chwili ruszyłem w stronę mieszkania Nakahary. Po dotarciu tam, zauważyłem, że chłopak jeszcze nie wrócił. Wszystko stało na swoim miejscu, choć w sumie czego można było się spodziewać po apartamencie, w którym praktycznie nie ma nikogo od rana do wieczora. Postanowiłem więc na niego poczekać. Przy okazji zacząłem myślami cofać się w przeszłość. Nie pamiętałem dokładnie jak zostałem jednym z egzekutorów. Może poddali mą osobę oczyszczaniu pamięci? Byłem prawą ręką szefa. Zaś teraz został nim Chuuya. Spotkałem Odę i Ango, wówczas zostaliśmy przyjaciółmi. Razem z rudzielcem tworzyliśmy Double Black, sialiśmy istny postrach oraz chaos. Wszystko przeminęło wraz z porami roku. Akcja z Mimic, zdrada okularnika i śmierć Sakunosuke. To wszystko miało miejsce dość niedawno. Zupełnie jakby wszystko wydarzyło się wczoraj. Dodatkowo zakończyłem ten rozdział swoją śmiercią. Nie powinienem do tego już wracać, zwłaszcza, kiedy byłem już martwy. No właśnie. Nie byłem już w stanie nic zmienić. Straszenie kogoś poprzez poruszanie przedmiotami. Tylko tyle potrafiłem. 
    Po godzinie żmudnego siedzenia, ktoś otworzył drzwi i czym prędzej zamknął je z hukiem. Usłyszałem głos rudzielca oraz jakiejś kobiety. Śmiała się donośnym tonem. Zbyt głośnym. Kiedy weszli do salonu, prychnąłem, gdyż ten był kompletnie pijany. Jego czerwona twarz go zdemaskowała. Musiał po rozmowie z bruntetem odreagować, więc pewnie poszedł się schlać. Zaskoczył mnie tym faktem, że przyprowadził do domu obcą osobę. Kobieta była może o dwa centymetry od niego wyższa. Miała  długie blond włosy i ubrana była w czarną krótką sukienkę. Nigdy przecież tego nie robił. Co w niego wstąpiło? Mniejszy chwiejnym krokiem podszedł do barku i wyjął dwa kieliszki oraz wytrawne czerwone wino, które przywiózł z Francji. Nie wiedziałem czemu, ale zacząłem odczuwać zazdrość. To wino mieliśmy wypić kiedyś we dwójkę. Mieliśmy, bo z trudem przekonałem go, aby to zrobić. Tupnąłem nogą, pokazując tym swoje niezadowolenie. Kobieta popatrzyła na miejsce, z którego dobiegł ten głośny stukot.

—  Taki porządny apartament, a chyba masz starą podłogę - rzekła nieznajoma. 

— Zamknij się, wszystko tu jest odremontowane. Niemożliwe, żeby podłoga skrzypiała.

— Niemiły jak zawsze, ale właśnie to w tobie polubiłam.

   To prawda, Chuya był miły tylko wtedy, kiedy miał na to ochotę. Nikt nie chciał zamienić z nim choćby jednego słowa. Bez kija nie można było do niego podchodzić. Patrzyłem jak ta dwójka zniknęła  za drzwiami sypialni. Nie wiem co mnie podkusiło, ale postanowiłem tam zajrzeć. Nieznajoma siedziała na kolanach rudego i popijała z nim jego ulubiony trunek. Oparłem się o ścianę przy drzwiach i obserwowałem całą sytuację. Kobieta niedługo potem upojona alkoholem, zaczęła rozbierać niebieskookiego. Sam nie chcąc zostać jej dłużnym zaczął robić to samo, tym razem z jej ubraniami. Oboje upadli na łóżko i oddawali swe wzajemne pieszczoty w postaci namiętnych i zachłannych pocałunków. Wykrzywiłem usta w grymasie niezadowolenia. Coś kuło mnie w klatce piersiowej. Czyżbym był zazdrosny o tego małego idiotę? Wszystko wskazywało na to, że tak. Cała ta zabawa poszła niestety dalej. Mniejszy wyjął z szuflady paczkę prezerwatyw, a ja wtedy nie wiedząc czemu wybuchłem. Podszedłem do szafy i gwałtownie ją otworzyłem. Chwyciłem za rzeczy chłopaka i zacząłem rzucać nimi po jego sypialni. Kobieta szybko wstała i zaczęła patrzeć na ten cały cyrk. Właściciel także był w szoku, gdyż sam nie wiedział co się dzieje. 

— Zabawmy się. - skwitowałem krótko, po czym wziąłem dokumenty leżące na biurku i rozerwałem je na pół. Najwidoczniej były ważne Chuuya jęknął zrezygnowany, jednak dalej stał bezruchu i to w dodatku nago. 
— N-Nakahara! Wytłumacz mi to! - stęknęła przerażona blondynka. 

   Wybuchnąłem gromkim śmiechem, przez co zaczął wiać porywisty wiatr w pomieszczeniu. Kobieta zaczęła piszczeć niczym czajnik z gotującą wodą. Zebrała wszystkie swoje ciuchy i wybiegła z krzykiem z apartamentu rudzielca. Odetchnąłem z ulgą i patrzyłem na zdezorientowanego herszta.  Podszedłem do niego i tak jak przedtem poklepałem go po głowie. 


—  Była zbyt głupia, nie martw się już nią - szepnąłem mu do ucha, co musiał usłyszeć, bo popatrzył w stronę miejsca, gdzie stałem. 
— T-ty nie żyjesz. Ciebie tu nie ma! - zaczął powtarzać w kółko.


   Faktycznie z jego punktu widzenia mnie już nie było, lecz nie wiedział jednego. Że zostałem duchem i tkwiłem przy nim już od dobrego tygodnia. Odszedłem od niego na dłuższą odległość, pozwalając mu na jakikolwiek ruch. On zaś szybko nałożył swój dzienny outfit i zabrał się za sprzątanie. Jego aura drżała. Ogarniało go zakłopotanie, a za razem szok przez to co zobaczył. Spojrzałem na jego ruchy. Trząsł się jak galareta i powtarzał w kółko to samo co przed chwilą.


Dazai, ty nie żyjesz! Ciebie tu nie ma!

                                                                           C.D.N


Helloł! Jak widzicie, skończyłam trzeci rozdział! Wybaczcie, że taki krótki, ale pisałam go po dłuższej przerwie i musiałam się wprawić. Pierwszy raz Chuu spotkał się z Dazaiem w roli ducha i powoli zaczyna w to wierzyć. Ach ten zazdrosny Osamu, wystraszył mu kochankę! Wybaczcie za błędy i życzę wam miłego dnia!

1 komentarz:

  1. Dazai przeszedł tutaj sam siebie. XD Żeby doprowadzać swojego ziomka do stanu takiego szoku, congrats Osramu, jako duch crippling depression już nie szkodzi.
    Ale coś, co już mówiłam, SOUKOKU IS REAL NAWET GDY JEDEN Z NICH NIE ŻYJE. Nagły atak zazdrości? Nikt mi nie wmówi, że to przypadek! Tamtej pani już dziękujemy, Czuja, szykuj się na dogłębne doznania z tworem niewidzialnym. Uwaga, może nieco zaboleć!
    No i pojawił się Ango. U binch, how dare you, przez ciebie nie żyje jeden z najlepszych bohaterów wszechczasów. Tbh, skoro Dazai nie żyje i Odasaku też nie żyje, to może mogliby się ... ekhem. JAKOŚ SPOTKAĆ. I przywrócić PRZYJACIELSKIE stosunku (i nie tylko). Chyba, że fakt pozostania w świecie żywych jako duch (???) dotyczy tylko osób, które dokonały eutanazji czynnej bezpośredniej na sobie, to wtedy trochę lipa. Albo! Jest jakiś ograniczony czas, jaki taka osoba spędza jeszcze "wśród żywych" a potem odchodzi w zaświaty czy coś. Damn, ja to jak zwykle mam swoje teorie spiskowe *muzyka z czołówki archiwum x dobiega z oddali*
    Weny Akiś!♡

    OdpowiedzUsuń